piątek, 17 lutego 2012

ZDOBYWANIE DOŚWIADCZENIA.

To już post z doświadczenia PPG i PG.




 Ptaki zarówno jak i piloci,łączą się w stada.
Święta reguła mówi"nie lataj sam",zawsze warto mieć choćby kolegę na starcie (kiedy pilot PPG stawia pierwsze kroki ,ta reguła jest bezcenna).
        Zawsze jest ktoś bardziej doświadczony,kto dobrze doradzi,poprawi skrzydło,zmieni kierunek startu i w końcu nagrywając film,czy nawet obserwując zanalizuje błędy i wyjaśni je.
Wcale nie mam na myśli siebie choć wiele już widziałem i potrafię szczegóły wychwycić.
          Filmy z nieudanych startów to idealny patent by pokazać błędy nawet w początkowej fazie,a ta jest najważniejsza!!!!.
Nieudane starty to powód do intensywniejszych treningów a pokazywanie ich to wcale nie śmiech!!
  Wszystko to by" świeży " pilot analizował swoje błędy i nie dopuścił do nich następnym razem.
Całość warto szczegółowo przeanalizować i przed snem wyobrazić sobie nawet po kilka razy!!
Warto również oglądać inne filmy w internecie,ANALIZOWAĆ i doszukiwać się szczegółów.
 Dopiero taki pilot ma szansę byś naprawdę dobrym pilotem.

Nawet gdy pilot ma już uprawnienia PPG, wszystko wymaga szlifu.
 Nalot w tym momencie i analiza są bezcenne.
Kiedy wszystko jest opanowane w kwestii technicznej , na ogół widać braki teoretyczne.
        Nikt mi nie powie że"świeży" kursant już wie doskonale i lata idealnie!!
W tym momencie bezcenne są rady pilotów z większym stażem......,jakby nie patrzeć.
 Wasze pytania są bezcenne, a każdy lot powinien być konsultowany.
   Po jakimś czasie tak bardzo pielęgnowany i wyszkolony "PTAK" wylatuje z gniazda i radzi sobie sam.
Człowiek uczy się całe życie a teraz......
Jego sukces lub porażka zależy na jakie trafi stado....
Ci co byli z nim cały czas odchodzą w niepamięć i pilot zapoznaje nowe stada.
  Jednakże więź pozostaje zawsze i zmartwienie tym większe.
Trafić można na przyjaciół i cwaniaków,ci drudzy wysterują młodego i wyczekają na idealny "warun".
     Spotkałem się z tym i proszę mi wierzyć, by w "gnieździe pozostawać jak najdłużej".
Skutki bywały niekiedy tragiczne i kończyły się kalectwem(znam takie 2 wydarzenia).
Stałe relacje zawsze uspokajają tego,kto poświęcił wam najwięcej czasu i włożył w to więcej serca,przynajmniej na etapie kiedy młody adept jest w ciągłym kontakcie.
       Nie dajcie się zwieść......zapytajcie nowych pilotów do których dołączacie  o doświadczenie,nalot,przeszłość,wypadki i przykre sytuacje niebezpieczne.
    Każdy ma jakieś minusy,ale najgorsi to tacy co eksperymentują na młodym pilocie.
 Pomijając opanowanie naziemne,trzeba zgłębić wiedzę meteorologiczną  do perfekcji.
     Materiał jest naprawdę spory,ale w końcu od tego zależy Wasze życie,gdy już będziecie szli w świat i poznawali nowe kręgi.
  Początki młodego adepta powinny odbywać się w warunkach bezwietrznych i przy dobrej widoczności.
Do takowych trzeba doskonale opanować technikę startu i lądowania.
Start to najtrudniejszy element lotu i naprawdę warto poświecić temu sporo czasu,inaczej zniszczycie wiele śmigieł,albo zniszczycie skrzydło.
  Doświadczony kolega zauważy i nauczy Was jak startować bezpiecznie i bez strat jeśli dobrze go poznacie.

PAMIĘTAJCIE O NAJWAŻNIEJSZYM!!

----Stres na starcie to dobry znak,ale gdy są obawy....lepiej dać spokój.Jak nie dziś to jutro....zawsze jest czas.
   ---Obserwujcie doświadczonych pilotów i rozmawiajcie z nimi,a gdy jest niespokojnie-dajcie spokój.
----Poświęćcie choćby 30 min na obserwację warunków meteo przed 1 startem.....i skupcie się na tym(radzę unikać latania przy gwałtownych podmuchach)
----Latanie ma sprawiać przyjemność a nie przyprawiać o palpitacje serca.
 ---Wiosenna termika jest najgorsza!!
--Każdy robi to co uważa za słuszne,ale błędy na ogół widzi dopiero po fakcie.

Coś ode mnie.

-Latam od 10 lat i dużo doświadczyłem.
- Zdarzało się źle ocenić warunki i latać.....
-Najgorsze jest kiedy chce się lądować a się nie da.
  -Szanujmy naturę bo potrafi być zabójcza....DOSŁOWNIE
-Kto pyta,zyskuje bezcenną wiedzę i być może zdrowie.
  -Ja i Moi przyjaciele to fanatycy,więc kochamy pytania.
-Im więcej pytań od Was,tym większe rokowania że coś z Was będzie!!


ŻYCZĘ BEZPIECZNEGO SEZONU 2012

sobota, 11 lutego 2012

Początki przygody z lataniem.....

Mimo że przygoda ta trwa już prawie 10 lat doskonale pamiętam ten dzień kiedy goniłem paralotniarza ;-)
Od początku....
Pracowałem na stacji paliw w Grubnie i któregoś pięknego choć zimnego dnia w oddali zauważyłem skrzydło to był czerwony vox (teraz wiem wtedy nie) za chwile usłyszałem silnik jak schodzi z obrotów i stara się lądować na trawniku przy dystrybutorze.
  Pilot spróbował 2 razy lądować ale uznał że zbyt niebezpiecznie i poleciał ok 100metrów dalej na pobliskie otwarte pole.
Nie wiele myśląc zameldowałem szefowi że zaraz będę i mimo kategorycznego sprzeciwu pobiegłem.
Kiedy zobaczyłem czerwoną płachtę na białym śniegu i faceta z kosiarką już byłem pewien co robić w życiu.
  Właściwie to marzyłem jak tylko widziałem go w oddali i próby lądowania przy cpn,ale to w że go spotkam nie wierzyłem mimo to pobiegłem.
Pierwsze pytanie pamiętam jak dziś..."Proszę Pana co to jest"?
  Zmarznięty na kość gość powiedział "paralotnia" i zaczął pozbywać się napędu z pleców.
Zaoferowałem pilotowi pomoc ale nie wiedziałem co mam robić,zaprosiłem więc gościa na coś ciepłego na stację paliw.Pilot zgodził się, spakował glajta w kalafior i dał mi go nieść.
   Nie jestem w stanie opisać jak się czułem idąc z paralotnią,do czasu aż zobaczyłem szefa w drzwiach ;-)
Na moje słowa że klient nam z nieba spadł uśmiechnął się choć przedtem minę miał wkurzoną.
  Pilot nie myślał o lataniu tylko wykonał tel.a koleżanka z kuchni zaserwowała barszcz biały i gorącą kawę.
Szef doskonale czuł że to coś dla mnie więc dał mi czas na obsługę wyjątkowego gościa.
 Pamiętam że gość gadał i gadał ale ja nic nie zakodowałem byłem myślami gdzieś indziej.
    Kiedy rozstania dobiegł czas szef osobiście podziękował za niecodzienną wizytę i pogadał chwilę z pilotem.
Ja wróciłem do obowiązków choć na sekundę nie przestawałem kombinować skąd uzbierać 6 tyś na nową paralotnie,bo tyle powiedział pilot ;-)
   Przedstawiłem sytuację szefowi i zaoferowałem drobne usługi remontowe,poprosiłem o dodatkowe zajęcia cokolwiek co pozwoli dorobić grosza.
Dobry szef znalazł mi tyle pracy że nie mogłem przerobić.pomogli przyjaciele i w miesiąc uzbierałem 4 tyś.
 Znalazłem i kupiłem skrzydło w Grudziądzu.był to vox 27A z nalotem 1.5h w perfekcyjnym stanie.
   Właściciel sprzedał mi je w obecności ojca pod warunkiem że koniecznie na kurs pójdę.
Nie dotrzymałem słowa i uczyłem się sam,ktoś na górce pokazał mi jak się stawia glajta i już myślałem że to proste.
 Dałem sobie czas na alpejkę i klasyk,dopracowałem to dość dobrze i postanowiłem latać.
Udałem się do Kiełpia i widzę kilku pilotów którzy siedzą,gadają a nie latają więc odpaliłem.
  Po chwili poskładało mi skrzydło i wpadłem w drzewa.
W życiu nie przyszłoby mi do głowy że to się może poskładać a że są skale wiatru....nie śniłem o tym.
Gdy już wyplątałem wszystko na górze czekał instruktor który słyszał o całym zajściu i biedna Karolina.
   Byłem zrezygnowany i w życiu nie chciałem tego mieć bo to niebezpieczne.
Zapisałem się jednak na kurs po rozmowie z Karo i Mieciem.
 Od tamtej pory latam dużo rozsądniej i wiele się nauczyłem.
Po żaglu czas na hole i etap końcowy napęd.
Tego ostatniego piekielnie się bałem i dopiero kupiłem sobie napęd po ok 5 latach od kursu.
Okazało się że to bardzo bezpieczne jeśli przestrzega się warunków meteo i lata spokojnie(przynajmniej na początku).
 Najlepiej na początku przygody z silnikiem poszukać pobliskich pilotów i latać z nimi.
Dla mnie to bardzo miłe jak ktoś się interesuje i pyta.
  Pisząc te wspomnienia chcę podkreślić jak bardzo ważne jest by stawiając pierwsze kroki nie ważne czy w lataniu swobodnym,holach czy z silnikiem....by robić to pod okiem kogoś doświadczonego.

Teraz kilka porad(TAKIE Z ŻYCIA):


Na etapie nauki naziemnej i teorii wystarczy kolega z doświadczeniem i głową na karku.
Co to da....?
 Pójdziecie na kurs bogatsi o wiedzę i z dobrze opanowanym skrzydełkiem na ziemi.

 Jeśli macie kolegę który lata i Was uczy....PYTAJCIE O WSZYSTKO I SŁUCHAJCIE.
Prawdziwy pilot potrafi ciągnąć temat latania do rana i odpowie Wam na wiele pytań.

Żeby dobrze latać i gadać jak pilot z pilotem potrzeba dużo wyrzeczeń,treningu,cierpliwości i potu....ale warto!!!

Co mnie boli u doświadczonych pilotów....?

 Bardzo często widać jak piloci doświadczeni nie reagują kiedy warunki są niebezpieczne a młody pilot,czy kandydat na pilota sam startuje.
 Po prostu znieczulica panuje(AUTOPSJA).

Tworzą się grupki pilotów którzy latają i pilotów opowiadaczy,niekiedy bajkopisarzy.
  Widać to często kiedy są fajne warunki do latania a oni gadają o d...Maryny.

Ciąg dalszy nastąpi.





 

poniedziałek, 5 września 2011

Akro nad wodą i chwila prawdy.

Witajcie.
Sobota mimo że bezwietrzna zainspirowała mnie do czegoś nowego.
    To już nie był tylko lot nad wioskami czy wokół miasta...było to coś więcej.
Prawdziwe wyzwanie dla siebie,swoich umiejętności i opanowania skrzydła.
  Nie chodzi o latanie pomiędzy mostami bo to jednak jest bez sensu i nie uczy niczego.
Każde skrzydło ma swój moment przeciągnięcia i nie każdy go zna....więc postanowiłem go poznać.
Tu z góry serdeczne podziękowania dla przyjaciela który zresztą i tak rybki łowił na motorówce nad dużym akwenem zwanym jezioro"Czyste".(dryfował bezszelestnie na środeczku).
Przygotowany był na 5+.
Potężny silnik w małej łodzi i zabezpieczenia w razie wodowania gwarantowały mi asekuracje+umiejętności sternika....to wszystko pozwoliło się mi skupić na własnych reakcjach.
Lot nad akwen zapłon stop i zabawa.
Z wysokości ok 600m pozwalałem sobie na krótkie manewry:
bstall to wbrew pozorom prostsze niż klapy,
Na full stala sie nie odważyłem ale przeciągnięcia jednostronne owszem.
Oby w tym roku było cieplutko bo takie coś trzeba zorganizować i  nagrać dla własnego wglądu.
Kiedy juz poznałem chwile gdy revo przeciąga się wróciłem nad grubno z pewnością że nie powstydzę się wingowerów....takich prawdziwych ;-)
Karo już tam czekała i uchwyciła ważniejsze momenty ;-)
 Poznając glajta poznajesz własne umiejętności i jesteś z nim sam na sam w sytuacji którą sam sobie stworzysz.
    To bardzo pouczające na etapie kiedy latanie spokojne przestaje Cię kręcić i pragniesz się sprawdzić.
Jednocześnie opanowując tą ciężką sztukę panowania nad skrzydłem poskładanym i pozawijanym możesz być pewien że zawsze sobie poradzisz.
Zainspirowało mnie to do dalszych działań które idą małymi kroczkami.
W efekcie już wiem ile dać sterówki do wingowera aby go dobrze wykonać.
Jak pogoda pozwoli wybierzemy sie nad wode i stworzymy materiał o wiele lepszy z wielu ujęć.
Czas ucieka a apetyt rośnie w miarę jedzenia.
Krótki materiał filmowy ze startu i powrotu znad jeziorka(bez wodowania) ;-)

http://vimeo.com/28635086

Pozdrawiam serdecznie

poniedziałek, 18 lipca 2011